Ile (naprawdę) mamy dróg rowerowych w Katowicach? 

  Już od dłuższego czasu w przestrzeni medialnej pojawiają się rozbieżne informacje dotyczące długości dróg rowerowych w Katowicach. Ponoć mamy ich 180 km. Ale dla osób, które po mieście jeżdżą, taka informacja to …kosmos!
  Grzegorz Ossoliński: Taka informacja, to … niedopowiedzenie!

   Owszem wszystkich tras rowerowych jest tyle, ale pośród nich jest podział na drogi dla rowerów i ciągi pieszo-rowerowe oraz turystyczne trasy rowerowe. Tych pierwszych jest ponad 50 km, przy czym ogólna długość też jest względna, bo nie zawsze to, co urząd miasta traktuje jako drogę rowerową lub ciąg pieszo-rowerowy w rzeczywistości nim jest (przykład choćby ulicy Owsianej).
  Druga kategoria to turystyczne trasy rowerowe w przeważającej części biegnące lasami w granicach miasta. Te właśnie trasy, włączone są prezentowanego stwierdzenia „robią” wynik. Dróg rowerowych w pełnym tego słowa znaczeniu jest niestety wciąż o wiele za mało jak na miasto o takim potencjale jak nasze.
  W takim razie jaka jest faktyczna długość dróg rowerowych?
   Rzetelną odpowiedź daje tu nasz oficer rowerowy, Paweł Sucheta, ostatnio podawał 57 km i tak chyba jest.
  Czytając media miejskie, można odnieść wrażenie, że w ostatnich latach w Katowicach mamy prawdziwy urodzaj sukcesów rowerowych. Biuletyn „Nasze Katowice” (150 tys. nakładu) podaje takie informacje niemal w każdym numerze. Jak faktycznie wygląda stan katowickiej infrastruktury?
   W 6 lat od uchwalenia polityki rowerowej (2014r) moim zdaniem jest …słabo. Przede wszystkim brak spójnej sieci dróg, po której można by się sprawnie poruszać. Powstaje coś tu lub tam, ale nie daje to jednolitego ciągu.
   W tej chwili w miarę dobre połączenia mamy jedynie w rejonie Osiedla Witosa, Załęża, Dębu, Koszutki i Ronda. Do tego, z pewnymi większymi i mniejszymi mankamentami można by dodać Piotrowice, Ochojec, Brynów, Ligotę oraz Dąbrówkę Mała, Zawodzie.
  Które połączenia są według Ciebie najbardziej w tej chwili potrzebne? Dlaczego?
   Tu powinni przede wszystkim wypowiedzieć się mieszkańcy. Dla mnie brakuje połączenia centrum z Brynowem, co dałoby następnie rozwinięcie na resztę południowych dzielnic, brakuje też asfaltowych tras przez lasy, np. trasy Giszowiec – Ochojec oraz połączeń przez las na Załęskiej Hałdzie.
  Rowerową sieć turystyczną mamy już dość dobrze rozwiniętą, ale dramatycznie brakuje separowanych tras komunikacyjnych pomiędzy dzielnicami i centrum. Teoretycznie z Panewnik i Giszowca można by dojeżdżać w 20 minut do centrum. Na teraz jest to nie możliwe. Aby było, musiało by ulec zmianie podejście miasta w stosunku do roweru jako środka transportu.
  Dlaczego miastu tak bardzo zależy na sukcesie w dziedzinie polityki rowerowej?
   Jak wspominałem prezentowane dane wynikają z niedopowiedzenia. Póki przynajmniej połowa osób związanych z decyzjami i realizacją polityki rowerowej w Katowicach nie będzie używać roweru na co dzień do jazdy jako środka komunikacji, nic się nie zmieni. Sukces krajów prorowerowych opiera się na tym, że tam decydenci są aktywnymi rowerzystami i znają od podszewki wszystkie problemy.  
  Dlaczego realizacja polityki rowerowej w Katowicach przebiega tak opornie? Gdzie tkwi przyczyna?
   Moim zdaniem przyjęto złe założenia. W 2014 roku założono, że na inwestycje rowerowe będzie się przeznaczało po ok 10 mln zł rocznie. Za takie pieniądze nie da się wybudować sieci od zera.
Można wspierać się środkami zewnętrznymi i to się robi, jednak patrząc na sąsiednie miasta i ich realizacje wypadamy gorzej.
  Porównując to czego oczekują mieszkańcy, z tym co proponuje miasto, widać dysproporcje, która przejawia się w głosowaniach budżetu obywatelskiego. Projekty rowerowe od lat uzyskują w rankingach BO czołowe miejsca. Powinno to władzom dać do myślenia.
  Jak radzą sobie z polityką rowerową inne miasta leżące w Metropolii GZM?
  Z naszych sąsiadów jak na razie do przodu ruszyło tylko jedno miasto, Sosnowiec.
  Tychy robią wiele, ale mają bagaż zdewastowanej infrastruktury, budowanej 20 i więcej lat temu.
   Chorzów robi co może i dobrze im to wychodzi w ostatnich latach jednak jest tam spory problem z zastaną infrastrukturą, podobnie jak w Tychach.
  Czeladź i Siemianowice Śląskie już na starcie, kilka lat temu zaakceptowały słabe projekty i – trudno się dziwić – konsekwencje tego trwają do dziś.
  Mysłowice podobnie jak i Mikołów tematu dróg rowerowych zdaje się nie dostrzegają kompleksowo.
  Ruda Śląska niestety nie pokusiła się o podstawowy plan sieci dróg rowerowych i teraz coś gdzieś buduje, ale całościowo wygląda to słabo.
  I teraz jeszcze na to wszystko trzeba nałożyć brak konsultacji pomiędzy sąsiadującymi miastami. „Systemowo” nie koordynują one planów rowerowych i ich bieżącej realizacji. To dodatkowo pogrąża wiele dobrych, lokalnych projektów (klasyczny przykład to „międzymiastowa” droga z Chorzowa do Siemianowic/Michałkowic).
  Co należy zrobić, aby w końcu w Katowicach dokonał się przełom?
   Bez gospodarza odpowiedzialnego za realizowanie polityki rowerowej nic nie da się zrobić. Gospodarza, który po porostu byłby rowerzystą i którego spotykalibyśmy co dzień na szlakach rowerowych miasta. Bez tego, oczekiwania mieszkańców i działania miasta będą się stale – mocno …rozjeżdżały.


Rozmawiał:
Wiesław Bełz
czerwiec 2021